Recent Posts

czwartek, 30 września 2010

Zamiast koperty - skandynawskie klimaty

Nie wiem, czy już kiedyś o tym pisałam, czy zawieruszyło się gdzieś między wierszami, ale kocham skandynawskie klimaty!:) Zwłaszcza te wnętrzarskie. Wszechobecna, uspokajająca biel, ożywiające kolory i to miłe wrażenie, że jak coś,jak to w życiu, wyleje się, przewróci czy uszkodzi, to nic się nie stanie - przecież to tylko dom!

O stylu skandynawskim pomyślałam ostatnio planując prezent ślubny dla pewnej miłej pary. Ponieważ nie znałam aż tak dobrze ich gustów, ani tym bardziej wystroju przyszłego domu, postanowiłam wręczyć prezent, który będzie odzwierciedlał mnie i moje klimaty. A nuż widelec trafię? Ba, albo jeszcze lepiej - Skandynawią zarażę?;)

Tak więc odrzuciłam pokusę typowo ślubnych róż, serc i gołąbków i stworzyłam skromną tacę:


Wymalowałam na biało, delikatnie, żeby nie zakryć pięknego rysunku słoi drewna, serwetką w kropeczki ozdobiłam tylko rancik i wnętrze rączek, do tego satynowy lakier et voila!



Oczywiście taca na nóżkach, gdyż długie śniadania i późne kolacje w łóżku są tym, czego młodemu małżeństwu najbardziej potrzeba:)

Zdjęcia zrobione w ogromnym pospiechu przed wyjazdem na wesele, wiec niepopisowe. Mam jednak nadzieję, że Państwo Młodzi zadowoleni i skwapliwie korzystają;)

niedziela, 19 września 2010

Ania


Co to takiego, ten stos żółtych kartek? Makulatura do wyniesienia na śmietnik? Papierzyska na podpałkę? Nie, to moja najulubieńsza książka z dzieciństwa! Zaczytana do granic możliwości.



Z samego jej obecnego stanu możecie wywnioskować, że była intensywnie czytana (mimo, że zawsze byłam grzeczną dziewczynką i używałam książek z szacunkiem, rozkleiła się z wdziękiem taniej, klejonej książki rocznik 80 parę i już parę lat temu pan introligator orzekł, że jest nie do uratowania). Zresztą mam ją na podorędziu do dziś, bo w takie coraz krótsze, ciemniejsze i coraz bardziej deszczowe dni lubię do niej wracać i zanurzać się w świat, gdzie jest Jezioro Lśniących Wód, Aleja Zakochanych, Dolina Fiołków, gdzie jada się podwieczorki z domowym ciastem i sokiem owocowym, gdzie jest cicho i spokojnie, a wielki zły świat istnieje sobie na tyle daleko, że tu największą tragedią są krople walerianowe dodane przez omyłkę do ciasta czy włosy ufarbowane na zielono. Słowem - do świata dorastającej dziewczynki. Nie jestem dziś w stanie ocenić, na ile jestem (byłam?) do Ani po prostu podobna, a na ile przez książkę tę ukształtowana, ale jedno jest pewne - jest to zdecydowanie książka mojego dzieciństwa, a do takich rzeczy lubi się wracać:) Jak do bloku czekoladowego, którego, swoją drogą, nie jadłam od, ho ho, lat.

Innymi książkami-terapeutami są dla mnie książki z kultowej serii Małgorzaty Musierowicz. Sięgam po nie zwłaszcza w okolicach Bożego Narodzenia, może dlatego, że kojarzą mi się z jedzeniem;) Na frustracje damsko-męskie zawsze pomaga wieczór z głupiutką Bridget Jones. Ostatni "rozpad pożycia" przeżyłam z Mikołajkiem i jego kumplami. Mówiąc krótko, szala zwycięstwa przechyla się zdecydowanie w kierunku książek dla dzieci i młodzieży:)

A Wy? Lubicie wracać po wielokroć do raz przeczytanych książek? Macie swoich książkowych terapeutów na różne dolegliwości i kompanów na różne pory roku?

sobota, 4 września 2010

Parę rzeczy się lubi...

Do zabawy "w lubię" zaprosiły mnie Mira z Poukładanego Świata i Beata z Manufaktury Ambrozji. Zasady znacie: podajesz 10 rzeczy, które lubisz i 10 osób, których ulubione rzeczy chcesz poznać. Tych zasad właśnie zamierzam nie przestrzegać, bo kto mi zabroni?;P I rzeczy i osób podam, ile zechcę. Ot, taki pomysł na wyeliminowaniu problemu z podejmowaniem decyzji:D



A więc (pozdrawiam w tym miejscu wszystkie polonistki, które uczyły mnie, że nie zaczyna się zdania od a więc):
Lubię zabawy. O, takie na przykład jak ta. Wszystkie wyliczanki, wymianki, candy. I gry realne - scrabble, karty, memory. Wszystko, dzięki czemu czuję się jak dzieciak, któremu wolno się bawić i który nie musi dorastać.

Lubię pić herbatę po obiedzie. Nie o sam napój chodzi, ale o cały rytuał: herbatka, ciasteczko lub czekoladka, gazeta lub książka, fotel lub kanapa, serial - i z czystym sumieniem przez 45 min mogę nie robić nic "ważnego". Przecież piję herbatę!

Lubie przeglądać szybko świeżokupioną gazetę i znajdować artykuły, które dokładnie przeczytam później. Czasem robię to zanim jeszcze się do końca rozbiorę po przyjściu do domu.

Lubię amerykańskie seriale komediowe, nawet te "ze śmiechem". "Jak poznałem waszą matkę", "Dwóch i pół", kultowi "Przyjaciele". Jak się domyślacie Comedy Central to dla mnie gratka;)

Lubie patrzeć na śpiące koty. W ogóle lubię koty, zwłaszcza swojego, ale na śpiące mogę patrzeć godzinami.

Lubię pierwszy śnieg zimą.

Lubię "Dzień sukienki", czyli pierwszy dzień w roku, w którym wreszcie jest tak ciepło, że pierwszy raz zakładam letnia sukienkę (a do niej gołe nogi)

Lubię ten moment w kinie, kiedy tak się wczuwam w akcję, że zapominam o rzeczywistości.

Lubie zaglądać przez okna do cudzych mieszkań, wieczorem, kiedy światła już się palą, ale zasłony są jeszcze niezaciągnięte. Zaglądam raczej z ciekawości, jak oni tam mają urządzone, niż co oni tam robią.

Lubię polską kuchnię, żurki, barszcze, pierogi, ogórki kiszone, kiełbasy...

Lubię brodzenie w suchych liściach leżących na chodnikach jesienią. Im więcej liści, tym lepiej.

Lubię czytać przy jedzeniu. Książek trochę mi szkoda, bo się boję, że uświnię, ale czytam przy jedzeniu gazety. Raczej, kiedy jem sama, przy ludziach się raczej powstrzymuję;)

Lubię spódnice do kolan, bo fajnie plączą się koło kolan przy chodzeniu. Co nie znaczy, że chodzę w spódnicach tak znowu często.

Lubię głos Jacquesa Brela. Prosty, a głęboki, z cudownie wibrującym "r", najlepiej na nieodświeżanym cyfrowo nagraniu.

Lubie kupować kosmetyki. Tylko silna wola i poczucie rozsądku powstrzymuje mnie przed napełnianiem do pełna koszyka w sklepie na "R". Kuszą mnie te wszystkie balsamy cytrusowe, czekoladowe, kokosowe, te pilingi cukrowe, maseczki z glinki, pomadki truskawkowe. No i kosmetyki kolorowe, zwłaszcza te o wymyślnych nazwach kolorów. Mniam!


Nie żeby to już było wszystko, ale na dziś Wam już pewnie starczy;) Ja natomiast chętnie poczytałabym, co ciekwego lubi Lejdik, Nadia, Bronka, Aga co idzie ścieżką ku pełni oraz, dawno tu u nas niewidziana, Wichrowa.

Na koniec zostawiam Was ze wspomnianym wcześniej Brelem. Dlaczego by nie posłuchać skoro już wspomniany?:)

środa, 1 września 2010

Obudzona

Kto mnie zbudził?! Czego chciał?!

LinkWithin

Related Posts with Thumbnails