Przygotowałam dla mojego lubego komplet pomocników na biurko. Szukałam na niego motywu, który nie byłby zbyt dziewczęcy, czyli żadnych różyczek, aniołków i innych słodkości, a jednocześnie chciałam uniknąć tzw. męskich motywów - automobili, fajek itp. Nie chciałam też kolorów uważanych za typowo męskie, czyli czerni, granatu, brązu. Natomiast to, czego chciałam, to klimat lekko orientalny, ale bez oczywistości pod postacią spacerujących gejsz.
Jak widać wymagania, co do motywu miałam spore, ale muszę przyznać, że z tej sowy - mądrej głowy jestem bardzo zadowolona:)
Praca zaczęła się niełatwo - pan kurier, który miał mi dowieźć półprodukty n ie poradził sobie ze znalezieniem adresu (sic!) i odesłał przesyłkę do nadawcy. Tak więc ostatecznie dotarła do mnie tak późno, że nie zdążyłam ani na termin walentynkowy, ani urodzinowy...
Ale grunt, że dotarła i mogłam ochoczo zabrać się do pracy. Tak ochoczo, że od razu wymalowałam całe pudełko, łącznie ze środkiem, dopiero po fakcie stwierdzając, że pomalowanie to uniemożliwia swobodne otwieranie i zamykanie pudełeczka... A więc papier ścierny w dłoń i szlifowanie, szlifowanie i szlifowanie brzegów.
Potem zaczęła się zabawa z taśmą malarską. Tak, tak, z taką zwykłą taśmą, której używa się do zabezpieczania brzegów przy malowaniu. Moja kompletnie odmawiała mi posłuszeństwa, w kółko poprawiałam i poprawiałam, a zawsze i tak coś mi podciekło. Wrr:/ Byłam już bliska rzucenia wszystkiego w kąt, ale wzięłam glęboki oddech i wytłumaczyłam sobie, że idealnej gładkości można oczekiwać po plastikowych drobiazgach z wzorem z komputera i o maszynowym wykonaniu. Moje prace będą miały "rys indywidualizmu". Trudno, co robić... (potem tata oświecił mnie, że moja taśma była pewnie po prostu... przeterminowana, stąd ten indywidualizm)
Efekt końcowy nie jest jednak zły, a co najważniejsze K. jest bardzo zadowolony:)
Komplet składa się z pudełeczka na karteczki:
Pudełka na wizytówki, spinacze czy inne drobiazgi:
oraz zakładki do książki:
I jeszcze raz całość (plus kawałek kota włazi-kadra;) )
Recent Posts
niedziela, 28 lutego 2010
środa, 24 lutego 2010
Szafka na klucze. I storczyk.
Autor:
jasnobłękitna
Wizyty u rodziców ciąg dalszy. Tym razem ich przepiękny storczyk oraz szafeczka na klucze, którą dostali ode mnie z myślą o domku na działce. Powinna chyba nosić podtytuł "Trudne decoupage'u początki"...
poniedziałek, 22 lutego 2010
Misiaki z szafy
Autor:
jasnobłękitna
Korzystając z ferii i wizyty u rodziców - strażników skarbów z przeszłości;), postanowiłam dołączyć do zabawy-pokazywanki, zainicjowanej przez Llookę i zaprezentować swoje dziecięce przytulaki.
Jako pierwszy misio Bartuś, drugi prawdziwy mężczyzna w moim życiu (po tacie:)). Po jego futerku widać chyba jak często i z jaką mocą był przytulany;)
A to misia Marysia. Marysia miała to do siebie, że różnymi dziurkami intensywnie gubiła trociny. Aby zapobiec opadaniu jej główki, sporej a umieszczonej bądź co bądź na cienkiej szyjce, mama regularne "faszerowała" Marysię różnymi gałgankami, najczęściej starymi, dziecięcymi majteczkami:) Mam wrażenie, że jest tam w środku spora szuflada z bielizną:)
Mimo pewnych uszczerbków na misiowym zdrowiu, zabawki mają się dobrze, mieszkają sobie na szafie skąd Wam teraz machają:)
Ciekawe, czy poznają kiedyś osobiście misia K. - "pogorzelca"...
Jako pierwszy misio Bartuś, drugi prawdziwy mężczyzna w moim życiu (po tacie:)). Po jego futerku widać chyba jak często i z jaką mocą był przytulany;)
A to misia Marysia. Marysia miała to do siebie, że różnymi dziurkami intensywnie gubiła trociny. Aby zapobiec opadaniu jej główki, sporej a umieszczonej bądź co bądź na cienkiej szyjce, mama regularne "faszerowała" Marysię różnymi gałgankami, najczęściej starymi, dziecięcymi majteczkami:) Mam wrażenie, że jest tam w środku spora szuflada z bielizną:)
Mimo pewnych uszczerbków na misiowym zdrowiu, zabawki mają się dobrze, mieszkają sobie na szafie skąd Wam teraz machają:)
Ciekawe, czy poznają kiedyś osobiście misia K. - "pogorzelca"...
czwartek, 18 lutego 2010
środa, 17 lutego 2010
Światowy dzień kota
Autor:
jasnobłękitna
Wszystkim małym i dużym, puchatym i bezwłosym, grubiutkim i chudziakom, psotnikom i kanapowym leniwcom, pieszczochom i niedotykalskim wszystkiego naj naj;)
A dla ich wielbicieli małe co nie co:)
A dla ich wielbicieli małe co nie co:)
poniedziałek, 15 lutego 2010
Tabliczka z numerem na drzwi
Autor:
jasnobłękitna
Zawisła na moich drzwiach już jakiś czas temu, jednak dopiero teraz się nią pochwalę;)
Wykonana z użyciem kraka jednoskładnikowego na bazie... podstawki pod kubek. Nikt na klatce nie ma takiej!;)
Wykonana z użyciem kraka jednoskładnikowego na bazie... podstawki pod kubek. Nikt na klatce nie ma takiej!;)
niedziela, 14 lutego 2010
Pourodzinowo
Autor:
jasnobłękitna
Pourodzinowo, czyli kot w dżungli bukietu. I to jakiego bukietu! Czegóż w nim nie ma?! I jeszcze to połączenie różu z zielenią! - mrrrauuu:) Poczułam się, jakbym dostała w ramiona całą wiosnę świata:)
A także trochę "poikeowsko" (tak, tak, znowu, ale przecież dopiero się urządzam;P). Przy użyciu różnych dziwnych i nietypowych narzędzi skręciliśmy stół Melltorp 175x75 (ok, ok, K. skręcił), który ma być podstawą mojej powstającej gabineto-pracowni (będę mieć gabineto-pracownię! jupi!). Na razie zdjęcie stołu tuż po skręceniu, jeszcze w kartonowym rozgardiaszu, a zdjęcia pracowni już niebawem. Jak tylko urządzę:)
A także trochę "poikeowsko" (tak, tak, znowu, ale przecież dopiero się urządzam;P). Przy użyciu różnych dziwnych i nietypowych narzędzi skręciliśmy stół Melltorp 175x75 (ok, ok, K. skręcił), który ma być podstawą mojej powstającej gabineto-pracowni (będę mieć gabineto-pracownię! jupi!). Na razie zdjęcie stołu tuż po skręceniu, jeszcze w kartonowym rozgardiaszu, a zdjęcia pracowni już niebawem. Jak tylko urządzę:)
czwartek, 11 lutego 2010
środa, 10 lutego 2010
Królowa
Autor:
jasnobłękitna
Każdy kot potrzebuje bezpiecznego miejsca, gdzie może spać nie martwiąc się, że jakiemuś niewyżytemu domownikowi przyjdzie na myśl go pogłaskać, a także skąd, już po drzemce, może najlepiej obserwować swoje królestwo.
Zdaje się, że moja wreszcie sobie takie miejsce znalazła. A myślałam naiwnie, że tamta szafka jest dla niej nieosiągalna...;)
Zdaje się, że moja wreszcie sobie takie miejsce znalazła. A myślałam naiwnie, że tamta szafka jest dla niej nieosiągalna...;)
wtorek, 9 lutego 2010
Japoński kącik i candy u Ivonn:)
Autor:
jasnobłękitna
Przedstawiam nowy kącik, który w ten weekend, za sprawą tatusiowej wiertarki, pojawił się w moim domu. Nazwałam go roboczo kącikiem japońskim - na ścianie zawisły 3 fotografie kupione prawie rok temu na wystawie w Toruniu. Są to zdjęcia Ze'eva Aleksandrowicza z podróży do Japonii w 1934 roku. Bardzo piękne i nastrojowe.
W szerszej perspektywie:
Tymczasem zapisałam się na smakowite candy u Ivonn. Mniam, mniam:)
Moja zdolna kicia właśnie pierwszy raz wskoczyła na miejsce, w którym zawsze kładłam wszystko, co nie chciałam, aby dostało się w jej łapki. Idę naprawiać szkody, bo straciłam nie tylko bezpieczny schowek, ale i, po drodze, solniczkę...
W szerszej perspektywie:
Tymczasem zapisałam się na smakowite candy u Ivonn. Mniam, mniam:)
Moja zdolna kicia właśnie pierwszy raz wskoczyła na miejsce, w którym zawsze kładłam wszystko, co nie chciałam, aby dostało się w jej łapki. Idę naprawiać szkody, bo straciłam nie tylko bezpieczny schowek, ale i, po drodze, solniczkę...
Lustereczko powiedz przecie...
Autor:
jasnobłękitna
... kiedy lato będzie na świecie...
Znudzona małymi formami biżuterii zdekupażowałam energetyczne, letnie lusterko:):
Znudzona małymi formami biżuterii zdekupażowałam energetyczne, letnie lusterko:):
środa, 3 lutego 2010
Kulinaria francuskie
Autor:
jasnobłękitna
Książka była prezentem gwiazdkowym, czyli mam ją od pewnego czasu, ale wciąż mam ją pod ręką, bo można ją czytać i czytać. Po kolei, od tyłu i na wyrywki. 468 stron szczegółowych, smakowitych informacji na temat kuchni mojej ukochanej Francji. Od zdjęć charakterystycznych składników i produktów żywnościowych, poprzez opowieści o zwyczajach kulinarnych poszczególnych regionów i pochodzeniu potraw, aż po przepisy na francuskie dania. Od croque-monsieur, czyli zwyczajnej grzanki z serem i szynką po kurę w winie z burgundzkimi truflami czy roladę cielęcą ze smardzami.
Najzabawniejsze, że ja wcale nie jestem "kuchenną dziewczyną", wcale nie przepadam za gotowaniem i preferuję to, co proste i szybkie. Kulinaria francuskie pożeram jednak ze smakiem i tylko słucham, jak mi z czasem zaczyna burczeć w brzuchu...
Polecam lekturę wszystkim, a tym, którzy kochają kuchnię (i Francję) podwójnie:)
Najzabawniejsze, że ja wcale nie jestem "kuchenną dziewczyną", wcale nie przepadam za gotowaniem i preferuję to, co proste i szybkie. Kulinaria francuskie pożeram jednak ze smakiem i tylko słucham, jak mi z czasem zaczyna burczeć w brzuchu...
Polecam lekturę wszystkim, a tym, którzy kochają kuchnię (i Francję) podwójnie:)