Korzystając z ferii i wizyty u rodziców - strażników skarbów z przeszłości;), postanowiłam dołączyć do zabawy-pokazywanki, zainicjowanej przez Llookę i zaprezentować swoje dziecięce przytulaki.
Jako pierwszy misio Bartuś, drugi prawdziwy mężczyzna w moim życiu (po tacie:)). Po jego futerku widać chyba jak często i z jaką mocą był przytulany;)
A to misia Marysia. Marysia miała to do siebie, że różnymi dziurkami intensywnie gubiła trociny. Aby zapobiec opadaniu jej główki, sporej a umieszczonej bądź co bądź na cienkiej szyjce, mama regularne "faszerowała" Marysię różnymi gałgankami, najczęściej starymi, dziecięcymi majteczkami:) Mam wrażenie, że jest tam w środku spora szuflada z bielizną:)
Mimo pewnych uszczerbków na misiowym zdrowiu, zabawki mają się dobrze, mieszkają sobie na szafie skąd Wam teraz machają:)
Ciekawe, czy poznają kiedyś osobiście misia K. - "pogorzelca"...
Recent Posts
1 komentarze:
U moich rodziców siedzi na półce podobny do Bartusia miś mojej mamy.
Ze mną mieszka zupełnie nowy Bazyli od mojego "męża" z misiowej fabryki i niestety nie jest taki prawdziwie uroczy z historią :(
Prześlij komentarz