Weekend spędziliśmy z K. w Grudziądzu i choć temperatura była wreszcie wiosenna, to przypomnieliśmy sobie, że elementem składowym wiosny jest też deszcz. Jednak jest to już zupełnie inny deszcz, już wiosenny, więc nawet do kropelek do okularach można się szybko przyzwyczaić;)
Udało mi się jednak pstryknąć parę fotek:

Brama do starego miasta (czy tylko ja widzę tu stworka o małych oczkach i szeroko otwartym, zębatym pyszczku?)

Ten mały drań grał ze mną w kotka i myszkę - nurkował za każdym razem, kiedy pstrykałam zdjęcie. W końcu się udało;)

Kobieta przyparta do muru:

______________________________________________________________
Chciałam też opowiedzieć o pewnym zastanawiającym zjawisku - nie chce mi się robić dekoracji świątecznych! Oglądam Wasze piękne pisanki, podziwiam, zazdroszczę, ale sama jakoś nie mam weny, żeby się nimi zająć. Kupiłam też "surowe" kurki, żeby je zdekupażować, ale... stwierdziłam, że ładnie wyglądają właśnie takie jakie są - i tak stoją;)
Zresztą to samo miałam przed Bożym Narodzeniem. Zrobiłam tylko jedną bombkę, dla przedświątecznej przyzwoitości. Jakoś chyba po prostu nie chce mi się robić nic sezonowego, co pewnie będę musiała schować nim nasycę oczy. Nie wiem, jak to dziwo inaczej wytłumaczyć...
Skończy się więc najpewniej na kupnych dekoracjach, no chyba, że wpadnę na wyjątkowy pomysł i to najlepiej na coś takiego, co będzie mogło zostać ze mną do, powiedzmy, lipca;)
W poszukiwaniu inspiracji szperam u Marthy Stewart. Poszperacie ze mną?:) Spójrzcie tylko:




Więcej cudeniek
tutajW nadziei, że nie uznacie mnie za kompletną dziwaczkę, kończę i pozdrawiam!:)